Dobre warunki na surfing - Piotr Prokopowicz

Podziel się:
Dobre warunki na surfing - Piotr Prokopowicz

Od jakiegoś czasu stacje zapowiadały, że tego dnia będą świetne warunki na surfing.
Jim przeklinał ich w myślach. Wszyscy wiedzą, że dziki surfing jest zabroniony, ale jak się trąbi nieustannie o tym, że będzie dobry wiatr, dobra fala, to wiadomo, że znajdzie się grupa dzieciaków, które będą chciały popisać się przed innymi.
Najgorzej jak coś się stanie. Wtedy wszyscy będą pytać „a co w tym czasie robiła Straż?”. Ale nikt nie przyczepi się do tych redaktorków za jawne zachęcanie do łamania przepisów.
Przeklęty niefart, że wypadało to akurat podczas służby Jima. Dobrze przynajmniej, że miał ją razem z Karlem. Ten chociaż miał głowę na karku w odróżnieniu od Boba, Hala i innych.
Jeszcze zanim fala dotarła, postanowili z Karlem ograniczyć liczbę incydentów i zasadzili się ze skanerami na wybrzeżu Morza Obfitości. To był dobry pomysł. Dzięki temu zgarnęli sprzęt kilkudziesięciu dzieciakom zanim zdążyły z niego skorzystać.
Niestety sporej grupce surferów udało się wystartować z cypla na Morzu Nektaru.
Strażnicy ruszyli w pogoń. Pierwszych piętnastu zatrzymali gładko. Nie ma to jak strzał z jonizatora darkonowego w żagiel magnetobrionowy. Defloatyfikuje się od razu, a delikwent zostaje bezpiecznie na desce. Można ich potem na spokojnie po kolei i bez ryzyka zgarniać.
Na skanerach mieli jeszcze siedmiu. Widać było, że część zainwestowała w niezły sprzęt. Mimo, że deski były niesione tylko wiatrem, turbolot służbowy Jima ledwie ich doganiał. Faktycznie, fala musiała być potężna.
Karlowi udało zatrzymać się jeszcze czterech. Kolejny zrobił błąd przy sterach i wpadł na Amora. Karl poleciał za nim sprawdzić, czy nie trzeba będzie wzywać hospitolota.
Jim nacisnął przepustnicę koncentrując się na dwóch najszybszych surferach. Pierwszego dogonił i zatrzymał dość łatwo. Ostatni miał piękny żagiel, który pobłyskiwał kolorami tęczy i niesiony potężną falą wiatru słonecznego mknął w kierunku Marsa.
Lecieli z tą samą prędkością. Za daleko żeby strzelać. Nie było rady Jim wcisnął czerwony przycisk. Nieoficjalna mieszanka paliwa zrobiła swoje. Wystarczyła minuta i ostatni delikwent został pozbawiony pięknego żagla.
To był kilkunastoletni podrostek. W wieku jego syna Louisa. Jim przechwytując chłopaka do luku bagażowego nadał swój ulubiony tekst:
- Zostałeś zatrzymany przez Jednostkę Straży Księżycowej. Wszystko co powiesz może być wykorzystane przeciw tobie.
Był zszokowany, gdy w odpowiedzi usłyszał głos swojego syna:
- Tylko nic nie mów mamie, dobrze, tato?  #

REKLAMA:
REKLAMA:
REKLAMA:
#opowiadania #fantastyka #piotr prokopowicz

Więcej tematów: