95 lat temu, 29 czerwca 1929 r. we Florencji urodziła się Oriana Fallaci, włoska dziennikarka i pisarka. Autorka wywiadów z najważniejszymi postaciami drugiej połowy XX wieku. „Jestem zwierzęciem politycznym. Wywodzę się z rodziny owładniętej obsesją na punkcie polityki i żyję nią od dzieciństwa” – pisała o sobie.
Myśląc współcześnie o Fallaci jednym z pierwszych skojarzeń z tą słynną Włoszką, będzie zapewne jej zaciekła i nieprzejednana krytyka islamu oraz podejścia do tej kwestii zachodnich elit. Jest to jednak obraz co najmniej niepełny.
Oriana Fallaci urodziła się 29 czerwca 1929 r. w symbolicznym sercu włoskiego renesansu – Florencji. Wydaje się, że klimat stolicy Toskanii, miasta Medyceuszy, Dantego Alighieri, Machiavellego i Savonaroli, dość dobrze oddaje jej specyficznego ducha. Fallaci wielokrotnie podkreślała, że jest florentynką. To znaczyło dla niej więcej, niż bycie Włoszką. Jeden z jej ulubionych autorów, Curzio Malaparte pisał, że Toskańczycy mają niebo w oczach i piekło w buzi. Trudno scharakteryzować ją lepiej.
„Od dziecka chciała być pisarką. To było jej marzenie, ale wiedziała, że żeby pisać, trzeba mieć pieniądze. Uważała, że to nie jest zawód i z pisania nie można się utrzymać” - mówiła Cristina de Stefano, autorka książki „Oriana Fallaci. Portret kobiety”.
Pochodziła z ubogiej rodziny. Jej ojciec był robotnikiem, matka sprzątaczką. Oriana była najstarszą z trzech sióstr. Co ciekawe, Neera i Paola również zostały dziennikarkami. Rodzice, choć niezamożni, bardzo dbali o wykształcenie córek. Ich edukację na pewien czas przerwała jednak wojna, co do wybuchu której ojciec Oriany nie miał wątpliwości na długo wcześniej.
„Chociaż byłam wtedy zaledwie dziewięcioletnią dziewczynką, pamiętam dobrze rok 1938. Pamiętam dobrze pewien wieczór pod koniec września, kiedy tata wrócił zadyszany do domu. +Ten niespełna rozumu Chamberlain i ten zdrajca Daladier sprzedali Kraj Sudecki Hitlerowi!+. A kiedy zapytałam go, kim są mieszkańcy tego Kraju Sudeckiego, odparł: +Narodem, który właśnie kończy tak, jak niebawem skończymy my+.” – wspominała dziennikarka w „Wywiadzie z sobą samą”.
Wyniesione z domu doświadczenia bez wątpienia w znacznym stopniu ukształtowały jej zainteresowania oraz wpłynęły na obraną przez nią życiową drogę. „Jestem zwierzęciem politycznym. Wywodzę się z rodziny owładniętej obsesją na punkcie polityki i żyję nią od dzieciństwa. Od czasów młodzieńczych polityka jest moją wielką namiętnością” – pisała.
W czasie wojny brała aktywny udział we włoskim ruchu antyfaszystowskim. Jak sama wspomina, pomagała nosić amunicję partyzantom, którzy we Florencji pomagali Aliantom likwidować tylną straż Niemców i ich sprzymierzeńców. Pomimo dużej niechęci do Niemców i walki z nimi, z uznaniem patrzyła na matkę, która potrafiła upomnieć się o człowieczeństwo, nawet wobec znienawidzonego wroga.
„Zostałam dobrze wychowana, nie tak jak hipokryci, którzy odgrywają rolę moralistów wyłącznie wobec jednego obozu. Miałam czternaście-piętnaście lat, kiedy na ulicy Ponte alle Mosse we Florencji zobaczyłam, jak moja matka okłada pewną łajdaczkę znęcającą się nad niemieckimi jeńcami” – wspominała. „Jeńcami w łańcuchach, stłoczonymi w otwartej ciężarówce. Ciężarówka stanęła przy chodniku, a łajdaczka, poza wszystkim innym żona byłego faszystowskiego sekretarza (coś, co wiele mówi o Włochach, którzy palą Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek), zaczęła wymierzać im razy i policzki” – dodała.
Dziennikarka podkreślała, że nie potrafi wyobrazić sobie kobiety, która w tamtym czasie żywiłaby do Niemców większą nienawiść, niż jej matka – kobieta, która jeszcze dzień wcześniej działała w ruchu oporu. Tosca Cantini, bo tak nazywała się matka Oriany, odczuwała dużą niechęć do przemocy. Kiedy jednak zobaczyła, że nikt nie reaguje, postanowiła zareagować sama. To dużo mówi, w jakim klimacie wzrastała wybitna włoska autorka.
Z polskiego punktu widzenia najistotniejszy wywiad przeprowadziła w 1981 r. z Lechem Wałęsą dla „Corriere della Sera”. W tym kontekście może nieco zaskakiwać, że nigdy nie doszło do wywiadu z papieżem Janem Pawłem II. Jak sama wspomina „Wojtyła nigdy nie chciał, żebym przeprowadziła z nim wywiad”.
Swój dziennikarski debiut zaliczyła w wieku 17 lat, kiedy na łamach gazety „Il Mattino dell`Italia” opublikowała swój pierwszy artykuł. W 1951 r. nawiązała współpracę, jako korespondentka tygodnika „L'Europeo”. Przełomem okazał się wyjazd w 1967 r. do Wietnamu. Następnie relacjonowała wojnę Indii z Pakistanem, jeździła do Ameryki Południowej. W październiku 1968 r. została ranna podczas starć policji z przeciwnikami letniej Olimpiady w Meksyku.
„Pamiętam lato 1968 r. Wróciłam właśnie z Nowego Jorku, dwanaście godzin po zabójstwie Roberta Kennedy’ego. W kwietniu zamordowano Martina Luthera Kinga, w czerwcu Roberta Kennedy’ego. Fotografie umierających z głodu dzieci w Biafrze, walki między Arabami i Żydami, sowieckie czołgi w Pradze. Akty wandalizmu burżuazyjnych studentów, którzy ośmielają się powoływać na Che Guevarę, a jeżdżą na uniwersytet sportowym samochodem tatusia” – wspominała w „1968. Od Wietnamu do Meksyku. Dziennik z przełomowego roku”.
Fallaci zostaje uznana za najważniejszą włoską dziennikarkę. Jej kariera nabiera tempa. Współpracuje z wieloma tytułami. Pisze m.in. dla „New York Timesa”, „Washington Post”, „New Republic”, „Life"”, „Le Nouvelle Observateur”, „Stern”. Stale współpracuje też z największą włoską gazetą „Corriere della Sera”.
Do historii przeszły jej wywiady z Jaserem Arafatem, szachem Iranu Rezą Pahlavim, Indirą Gandhi, premierem Izraela Goldą Meir, ajatollahem Chomeinim, libijskim przywódcą Kadafim, reżyserem Federico Fellinim, Seanem Connery. „Każdy wywiad jest moim portretem, rodzajem debaty, w której nie ma miejsca na obiektywizm. Robię dwa lub trzy wywiady rocznie i tylko z ludźmi, którzy mnie naprawdę interesują z historycznego albo ludzkiego punktu widzenia” – mówiła.
Z polskiego punktu widzenia najistotniejszy przeprowadziła w 1981 r. z Lechem Wałęsą dla „Corriere della Sera”. W tym kontekście może nieco zaskakiwać, że nigdy nie doszło do wywiadu z papieżem Janem Pawłem II. Jak sama wspomina „Wojtyła nigdy nie chciał, żebym przeprowadziła z nim wywiad”.
„Cenię jego wielki wkład w upadek Związku Radzieckiego. Cenię jego upór, upór, w którym trwa nawet wtedy, gdy błądzi. Cenię fakt, że mimo swojego wieku, a konkretnie fatalnego stanu zdrowia, rzuca się w wir pracy z taką zaciekłością. Na przykład pisze. Pisanie to zajęcie bardzo uciążliwe, także fizycznie. Zajęcie, które wyczerpuje, wyniszcza” – charakteryzowała papieża Jana Pawła II.
W tym miejscu warto wspomnieć, że Fallaci miała polskiego przodka, który zginął walcząc z zaborcami. Tajemnicę jej polskich korzeni wyjawił na łamach dziennika „Il Sole-24 Ore” tłumacz i popularyzator literatury polskiej we Włoszech, Francesco Cataluccio. Jak się okazało, w połowie XIX w. prababka pisarki miała zajść w ciążę z polskim arystokratą, który w związku ze swą aktywnością w ruchu niepodległościowym, przebywał aktualnie we Włoszech.
Na początku XXI w. jej gwiazda zdawała się już nieco przygasać. Kiedy po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 r. ukazały się jej pełne pasji manifesty, krytykujące wyznawców islamu oraz bezradnych wobec nich zachodnich polityków, dla niektórych była już dziennikarską emerytką.
Tezy wygłaszane przez Fallaci oburzały zarówno muzułmanów, jak i środowiska lewicowe. Choć sama wywodziła się ze środowiska antyfaszystowskiego, próbowano założyć jej maskę tuby propagandowej skrajnej prawicy. Wydaje się to dość osobliwe, w kontekście jej życiorysu. Dochodziło nawet do tak absurdalnych obsesji, że niektórzy wykładowcy o lewicowych poglądach, zakazywali nie tylko czytać dzieła Fallaci, ale również niestosowne ich zdaniem było wymawianie jej nazwiska. Najbardziej radykalni krytycy włoskiej dziennikarki porównywali jej dzieła do „Mein Kampf”.
Inni natomiast widzieli w niej niezwykle wnikliwą obserwatorkę rzeczywistości, która odważnie potrafi stawiać trafne i niepopularne diagnozy, uważając za jedną z najwybitniejszych dziennikarek XX wieku.
Sama bardziej uważała się za pisarkę. „Moje związki z dziennikarstwem zawsze były trudne. Śmiem twierdzić, że wręcz bolesne”. „Według mnie dziennikarstwo niemal nigdy nie odzwierciedlało platońskiej idei tego rzemiosła, nie było w stanie sprostać wyobrażeniu, które sobie wytworzyłam. I chociaż poświęciłam mu większą część życia, chociaż jemu zawdzięczam to, że żyłam w samym sercu Historii mojej epoki, czuję się bardziej sobą w samotności pisarza” – zaznaczyła.
Do jej najważniejszych dzieł należą „List do nienarodzonego dziecka”, „Inszallach”, „Wściekłość i duma”, „Siła rozumu” oraz „Wywiad z samą sobą. Apokalipsa”.
„Żarliwie kocham Życie, rozumie mnie Pani? Jestem absolutnie pewna, że Życie jest piękne, nawet kiedy jest straszne, że narodziny to cud nad cudami, że życie jest najpiękniejszym z darów. Nawet jeśli to dar bardzo trudny, bardzo uciążliwy. Czasami bolesny” – wyznała w „Wywiadzie z samą sobą” dziennikarka.
Oriana Fallaci zmarła po długiej i ciężkiej chorobie, 15 września 2006 r. w swojej ukochanej Florencji. Miała 77 lat. (PAP).
Autor: Mateusz Wyderka